piątek, 3 października 2014

To jest koniec zespołu Adebisi Shank

    Kilka lat temu zainteresowałem się rockiem matematycznym. Od tego czasu znalazłem raptem kilka bardzo dobrych zespołów. Jednym z nich, będącym w czołówce listy, był zespół Adebisis Shank. Zawsze słuchałem ich z wielką przyjemnością. Przygotowałem się z nimi do pierwszego w życiu półmaratonu. Niedawno wydali trzeci album i niedługo po tym zakończyli działalność. Chciałem w związku z tym zaprezentować dotychczasową działalność zespołu przedstawiając po jednej piosence z każdej płyty. Osobiście najwyżej cenię ich drugi krążek. Wszystkie ich płyty mają dość zbliżone do siebie nazwy. Zaczynamy!

Płyta I. "This is the Album of a band called Adebisi Shank"
Utwór: DODR

Płyta II. "This is the second Album of a band called Adebisi Shank"
Utwór: Masa
 

Płyta III. "This is the third Album of a band called Adebisi Shank"
Utwór: Voodoo Vision


Miłego słuchania!

środa, 28 sierpnia 2013

Hanni El Khatib - Head In The Dirt

     Wyobraźmy sobie taką sytuację. Spotykamy jednego człowieka z Palestyny, drugiego z Filipin. Łączymy ich razem. Następnie to co z tego wyjdzie umieszczamy w San Francisco. Pozostaje pytanie... co z tego dostajemy? Dostajemy właśnie Hanniego El Khatiba. Dzisiaj pierwszy raz usłyszałem jego piosenkę Can't Win 'Em All w serialu Suits i momentalnie zwróciła ona moją uwagę. Chwilę później doprowadziła mnie do całego albumu, tego samego co w tytule posta.
     Kiedy zacząłem słuchać następnej i następnej piosenki zdałem sobie sprawę z tego, że mam w rękach coś niby już znanego a jednak świeżego. Brzmienie bardzo czyste i wyraźne. Piosenki wpadają momentalnie w ucho. Wszystko zdecydowanie komponowane było w dobrym nastroju i dobrym humorze. Dlatego jeśli ktoś ma ochotę się rozweselić to powinien sięgnąć choćby po piosenkę Penny. Jeśli ktoś nie jest wymagający pod względem złożoności utworów, to również powinien być zadowolony. Jest prosto, jest rytmicznie. Chyba właśnie o to chodzi w utworach mających powodować wesołe tupanie nogą. Raz prawą, raz lewą. Jeśli ktoś się nie wstydzi, to polecam do tego postukać palcem. Warto.
     Nie będę dokladnie omawiał piosenki po piosence. Po prostu sami posłuchajcie jak dobrze to brzmi:


     Jeśli macie ochotę przesłuchać całą płytę:
http://hannielkhatib.bandcamp.com/album/head-in-the-dirt

Ocena płyty:
Brzmienie: 8/10
Orginalność: 7/10
Wokal: 7/10

Ocena końcowa 7.33/10

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

AIMP dla Androida

    Dzisiaj krótki wpis na temat mojego ulubionego odtwarzacza audio. Któregoś pięknego dnia kilka lat temu zamieniłem Winampa na AIMPa i był to bardzo trafny wybór. Dzisiaj z czystej ciekawości sprawdziłem czy istnieje AIMP na Androida i ku mojemu miłemu zaskoczeniu okazało się, że istnieje ;)
Jest to wersja beta więc instalujcie na własną odpowiedzialność. U mnie wszystko działa bardzo dobrze.

czwartek, 1 sierpnia 2013

And So I Watch You From Afar - All Hail Bright Futures

    Bardzo dawno już niczego nie pisałem. Może z tego względu, że zbyt wiele w muzyce się nie działo. Pojawiło się bardzo dużo nowych albumów. Jedne napawały mnie wiarą, że jest jeszcze grupa ludzi, która potrafi nagrać coś dobrego. Inne jednak skłaniały mnie ku opiniom, że wielkie zespoły już przeminęły. W dzisiejszych czasach liczy się to, czy pierwsze dwie płyty będą sukcesem. Potem artyści przestają się przejmować swoimi fanami i nagrywają na odczepne, dla zysku.

    

    Dzisiaj jednak kupiłem wspaniałą płytę. Pozwoliła mi wrócić wspomnieniami do czasów, kiedy dzień w dzień słuchałem rocka matematycznego. Od pierwszych brzmień płyta przepełniona jest ogromną ilością energii. Charakterystyczne math-rockowe brzmienie gitary i perkusji nie pozostawiają złudzeń. Mamy do czynienia z mocnym i wyraźnym przekazem, że są jeszcze zespoły, które mają w głowie ten sam młodzieńczy zapał co na początku. Szkoda tylko, że And So I Watch You From Afar nie są dobrze znanym zespołem. A może dzięki temu nie zmieniają się w maszynkę do pieniędzy.



    Jeśli miałbym po krótce scharakteryzować płytę, to powiedziałbym, że jest ona wspaniała. Pasuje w niej wszystko. Każdy instrument gra tak jak tylko mógłbym sobie wymarzyć. Nie boję się powiedzieć, że płyta ta powinna zajmować zaszczytne miejsce wśród math-rockowych albumów. Wokal nie niszczy żadnej piosenki, jest głośno, jest szum, jest energia, jest pozytywnie. Jeśli ktokolwiek potrzebuje zastrzyku by obudzić się z nostalgii to powinien wydać dzisiaj 30 złotych na ASIWYFA - All Hail Bright Futures. Oto link do bancampu: http://asiwyfa.bandcamp.com/album/all-hail-bright-futures
Oczywiście pozostaje mi podać końcową ocenę:

Ocena płyty:
Brzmienie: 10/10
Orginalność: 10/10
Wokal: 9/10 (nie jest to Freddie Mercury ale wszystko razem pięknie się komponuje)

Ocena końcowa 10/10

sobota, 2 lutego 2013

czwartek, 24 stycznia 2013

We Are Wolves - As The Moon Sets

    Dawno ale to bardzo dawno nie byłem muzycznie zaspokojony. Widać to również na podstawie ilości tekstu, który ostatnio powstał (dla ułatwienia dodam, że nie napisałem ani jednego postu). Jednak dwa dni temu... dwa dni temu zobaczyłem, że We Are Wolves nagrali nową płytę, która nosi tytuł La Mort Pop Club. Ten Kanadyjski zespół jest jednym z moich ulubionych. Długo czekałem na jakiekolwiek wiadomości od nich. Tak długi czas oczekiwania był spowodowany zmianą perkusisty. Zmianę członka zespołu słychać bardzo wyraźnie. Nowa krew spowodowała wybuch potężnej energii. Jak potężnej? Przekonajcie się sami. Oto po długim czasie podrzucam nową piosenkę:


    Ocenę przedstawię dopiero jak cały album ujrzy światło dzienne.

P.S. Taka mała informacja dla naszych rodzimych muzyków. Postarajcie się by melodia i słowa wraz z intonacją głosu tworzyły taką jedność jak w tej piosence. A nie tak jak to u nas w kraju bywa... muzyka swoje i wokalista też swoje.

piątek, 4 maja 2012

The D.O.T. - And A Hero

    Na piątkowe rozluźnienie przed weekendem polecam nową piosenkę The D.O.T. 
Nie oczekujcie tutaj rockowych rytmów. Połączenie Mikea Skinnera oraz Roba Harveya nie czerpie z The Music w niczym poza wokalem. Miłego weekendu.


(Nie posiadam praw autorskich do tego pliku. W celu kontaktu z producentem należy skierować się na stronę the-dot.net)

Gdyby nie fakt, że to nie jest płyta, to ocena byłaby przyzwoita.

czwartek, 3 maja 2012

On-The-Go - On-The-Go (2009)

    W poprzednim poście byliśmy na południu od Polski. Dzisiaj wybieramy się na wschód. Jeżeli ktoś sądził, że Rosjanie nie potrafią nagrać niczego poza głupią klubową muzyką, to dzisiaj będzie musiał zmienić swoje poglądy. On-The-Go jest zespołem, który mocno wybija się poza wschodnie standardy.
    Tworzona przez piątkę przyjaciół muzyka jest melodyjna, przyjemna dla ucha, czasami spokojna a czasami porywająca. Można sobie wyobrazić jak łatwo przychodziło im porywanie ludzi na parkiecie do wspólnego skakania i kołysania się. Jedyną zastanawiającą rzeczą jest brak dużego sukcesu, który powinni byli odnieść. 
    W porównaniu z zespołem Aneke, na którym miałem brak przyjemności być ostatnio, On-The-Go bardzo dobrze zgrali linię melodyjną piosenek z linią wokalu. Każdy utwór tworzy piękną całość a wszystkie wzięte razem tworzą bardzo zgraną kompozycję. Żaden z instrumentów nie występuje przed linię, tak samo wokal, przez co wszystkie dźwięki są dobrze słyszalne i rozpoznawalne bez konieczności wytężania ucha. Mówiąc krótko, tej płyty słucha się wspaniale.
    Z piosenek zawartych na płycie mogę szczególnie polecić:
 - Pull Me In


 - Better Act Now


 - The Shot (nie znalazłem nigdzie w sieci)

Ocena płyty:
Brzmienie: 8/10
Orginalność: 6/10
Wokal: 7/10

Ocena końcowa 7/10

piątek, 27 kwietnia 2012

Mental Architects - Celebrations

    Długo czekałem na nowy materiał od Mental Architects. Postanowiłem jednak, że recenzja nie pojawi się tutaj w dniu premiery. Przesłuchałem płytę kilka razy, odczekałem stosowny czas, ponownie się w nią wsłuchałem. Dzięki temu mogę podejść bardziej obiektywnie do oceny.
    Wszystkie utwory są prawie całkowicie instrumentalne, co bardzo mi się spodobało. W rocku matematycznym wokal bardzo często psuje doznania. Samo wykonanie, pod względem technicznym, jest bardzo dobre. Ciężko przyczepić się do jakiejkolwiek piosenki. Każdy fragment zagrany jest bardzo starannie i sprawie wrażenie dobrze przemyślanego. Pokazuje to spory postęp zespołu, który dokonał się od czasu ich EPki Patience, Communication, Understanding, Go! 
    Każdy jest w stanie znaleźć na tym krążku coś dla siebie. Z mojej perspektywy najlepszą piosenką jest Once Again We Meet At Last. Słuchanie jej sprawia bardzo dużo przyjemności. Zagrana jest dość spokojnie, w tle pojawia się delikatny chórek, który pozwala odczuć wzniosły ton. Każdy z muzyków MA zagrał bardzo dobrą partię w tej piosence.


    Oficjalnie utworem promującym płytę jest Launch The Avalanche. Dość krótka, szybka, wpadająca w ucho piosenka. Poświęcona ma być ona sile ludzkiego ducha. 


    Niestety za jedną jedyną piosenkę muszę zganić MA. Wydaje mi się, że podczas nagrywania Caves Of Keys za dużo nasłuchali się dotychczasowych osiągnięć zespołu Maserati. Jednak nie powinno to przyćmić bardzo dobrego wrażenia jakie wywarła na mnie ta płyta.


Ocena płyty:
Brzmienie: 9/10
Orginalność: 8.5/10

Ocena końcowa 8.75/10
    

wtorek, 20 marca 2012

Blood Red Shoes - In Time To Voices (2012)

    Po wielokrotnym przesłuchaniu płyty muszę przyznać, że sprostowanie mojej poniższej opinii na temat płyty jest koineczne. Krążek ten należy bowiem do tych, które należy przesłuchać wiele razy zanim wyda się o nim opinię. Nadal przyznać muszę, że brakuje trochę odwagi i energii na tej płycie. Spodziewałem się czegoś więcej. Mimo tego okazało się, że faktycznie wszystkie utwory nagrane zostały z wielką starannością. Fakt zmiany stylu brytyjskiego na amerykański nadal jest słyszalny. Mam sporo zastrzeżeń do tej płyty ale i tak postanowiłem podnieść jej nieco ocenę.


    Spodziewałem się kolejnego wspaniałego krążka tego duetu. A okazało się, że szkoda w ogóle miejsca na recenzję bo płyta jest zwyczajnie średnia(w stosunku do poprzednich). W zależności od upodobań 'wygrzebie' się może z trzy piosenki godne przesłuchania. Już trzecia kapela (po Foals oraz Arctic Monkeys), która moim zdaniem wydała średniej jakości album. Płyta jest zwyczajnie przekombinowana. Największy ból sprawia mi jednak fakt, że zamieniono brytyjski styl na amerykański. Wokal również mocno podupadł. Stał się poważny i głęboki a takowy do BRS nigdy nie pasował. Jedyna piosenka ratująca ten krążek to Lost Kids, za którą dałbym 8/10 punktów.

Ocen płyty:
Brzmienie: 6/10
Orginalność: 4/10
Wokal: 7/10


Ocen płyty:
Brzmienie: 8/10
Orginalność: 4/10
Wokal: 7/10

Ocena końcowa: 6.3