piątek, 4 maja 2012

The D.O.T. - And A Hero

    Na piątkowe rozluźnienie przed weekendem polecam nową piosenkę The D.O.T. 
Nie oczekujcie tutaj rockowych rytmów. Połączenie Mikea Skinnera oraz Roba Harveya nie czerpie z The Music w niczym poza wokalem. Miłego weekendu.


(Nie posiadam praw autorskich do tego pliku. W celu kontaktu z producentem należy skierować się na stronę the-dot.net)

Gdyby nie fakt, że to nie jest płyta, to ocena byłaby przyzwoita.

czwartek, 3 maja 2012

On-The-Go - On-The-Go (2009)

    W poprzednim poście byliśmy na południu od Polski. Dzisiaj wybieramy się na wschód. Jeżeli ktoś sądził, że Rosjanie nie potrafią nagrać niczego poza głupią klubową muzyką, to dzisiaj będzie musiał zmienić swoje poglądy. On-The-Go jest zespołem, który mocno wybija się poza wschodnie standardy.
    Tworzona przez piątkę przyjaciół muzyka jest melodyjna, przyjemna dla ucha, czasami spokojna a czasami porywająca. Można sobie wyobrazić jak łatwo przychodziło im porywanie ludzi na parkiecie do wspólnego skakania i kołysania się. Jedyną zastanawiającą rzeczą jest brak dużego sukcesu, który powinni byli odnieść. 
    W porównaniu z zespołem Aneke, na którym miałem brak przyjemności być ostatnio, On-The-Go bardzo dobrze zgrali linię melodyjną piosenek z linią wokalu. Każdy utwór tworzy piękną całość a wszystkie wzięte razem tworzą bardzo zgraną kompozycję. Żaden z instrumentów nie występuje przed linię, tak samo wokal, przez co wszystkie dźwięki są dobrze słyszalne i rozpoznawalne bez konieczności wytężania ucha. Mówiąc krótko, tej płyty słucha się wspaniale.
    Z piosenek zawartych na płycie mogę szczególnie polecić:
 - Pull Me In


 - Better Act Now


 - The Shot (nie znalazłem nigdzie w sieci)

Ocena płyty:
Brzmienie: 8/10
Orginalność: 6/10
Wokal: 7/10

Ocena końcowa 7/10

piątek, 27 kwietnia 2012

Mental Architects - Celebrations

    Długo czekałem na nowy materiał od Mental Architects. Postanowiłem jednak, że recenzja nie pojawi się tutaj w dniu premiery. Przesłuchałem płytę kilka razy, odczekałem stosowny czas, ponownie się w nią wsłuchałem. Dzięki temu mogę podejść bardziej obiektywnie do oceny.
    Wszystkie utwory są prawie całkowicie instrumentalne, co bardzo mi się spodobało. W rocku matematycznym wokal bardzo często psuje doznania. Samo wykonanie, pod względem technicznym, jest bardzo dobre. Ciężko przyczepić się do jakiejkolwiek piosenki. Każdy fragment zagrany jest bardzo starannie i sprawie wrażenie dobrze przemyślanego. Pokazuje to spory postęp zespołu, który dokonał się od czasu ich EPki Patience, Communication, Understanding, Go! 
    Każdy jest w stanie znaleźć na tym krążku coś dla siebie. Z mojej perspektywy najlepszą piosenką jest Once Again We Meet At Last. Słuchanie jej sprawia bardzo dużo przyjemności. Zagrana jest dość spokojnie, w tle pojawia się delikatny chórek, który pozwala odczuć wzniosły ton. Każdy z muzyków MA zagrał bardzo dobrą partię w tej piosence.


    Oficjalnie utworem promującym płytę jest Launch The Avalanche. Dość krótka, szybka, wpadająca w ucho piosenka. Poświęcona ma być ona sile ludzkiego ducha. 


    Niestety za jedną jedyną piosenkę muszę zganić MA. Wydaje mi się, że podczas nagrywania Caves Of Keys za dużo nasłuchali się dotychczasowych osiągnięć zespołu Maserati. Jednak nie powinno to przyćmić bardzo dobrego wrażenia jakie wywarła na mnie ta płyta.


Ocena płyty:
Brzmienie: 9/10
Orginalność: 8.5/10

Ocena końcowa 8.75/10
    

wtorek, 20 marca 2012

Blood Red Shoes - In Time To Voices (2012)

    Po wielokrotnym przesłuchaniu płyty muszę przyznać, że sprostowanie mojej poniższej opinii na temat płyty jest koineczne. Krążek ten należy bowiem do tych, które należy przesłuchać wiele razy zanim wyda się o nim opinię. Nadal przyznać muszę, że brakuje trochę odwagi i energii na tej płycie. Spodziewałem się czegoś więcej. Mimo tego okazało się, że faktycznie wszystkie utwory nagrane zostały z wielką starannością. Fakt zmiany stylu brytyjskiego na amerykański nadal jest słyszalny. Mam sporo zastrzeżeń do tej płyty ale i tak postanowiłem podnieść jej nieco ocenę.


    Spodziewałem się kolejnego wspaniałego krążka tego duetu. A okazało się, że szkoda w ogóle miejsca na recenzję bo płyta jest zwyczajnie średnia(w stosunku do poprzednich). W zależności od upodobań 'wygrzebie' się może z trzy piosenki godne przesłuchania. Już trzecia kapela (po Foals oraz Arctic Monkeys), która moim zdaniem wydała średniej jakości album. Płyta jest zwyczajnie przekombinowana. Największy ból sprawia mi jednak fakt, że zamieniono brytyjski styl na amerykański. Wokal również mocno podupadł. Stał się poważny i głęboki a takowy do BRS nigdy nie pasował. Jedyna piosenka ratująca ten krążek to Lost Kids, za którą dałbym 8/10 punktów.

Ocen płyty:
Brzmienie: 6/10
Orginalność: 4/10
Wokal: 7/10


Ocen płyty:
Brzmienie: 8/10
Orginalność: 4/10
Wokal: 7/10

Ocena końcowa: 6.3

czwartek, 8 marca 2012

Daft Punk - Alive 2007

    Jeśli ktoś wychodzi z założenia, że należy słuchać tylko jednego, właściwego gatunku muzyki, to zdecydowanie jest w błędzie. Różnorodność jest wskazana każdemu, kto słucha muzyki, by nie zamknąć się na zawsze w jednym kanonie. W związku z tym dziś będzie coś odrobinę innego.
    Już po samej nazwie posta doszliście zapewne do wniosku, że Ameryki to ja dzisiaj nie odkryłem. Czasami jednak lubię odskoczyć na chwilę od brzmień gitarowych. Daft Punk jest duetem, którym zainteresowałem się już w roku 2001. Sami widzicie, że jedenaście lat razem musi coś znaczyć. Wszystkie płyty, które nagrali przyjmowałem z wielką radością. Jednak Alive 2007... to już jest zupełnie inny wymiar Daft Punk. Wszystkie piosenki wrzucone do jednego worka. Co z tego wyszło? Niesamowity koktajl, mieszanka wybuchowa. Za ten krążek otrzymali nagrodę Best Elctronic/Dance Album w 2009 roku. Większość czasopism i portali muzycznych oceniła tę koncertówkę bardzo wysoko. Ani jeden recenzent nie dał noty niższej niż 7/10. 
    Dość jednak mojego słowa. Czas na muzykę.



Ocena płyty:
Brzmienie: 9/10
Orginalność: 9/10

Ocena końcowa 9/10


wtorek, 28 lutego 2012

Who Saw Who - The Owl EP

    Gdy pierwszy raz usłyszałem tę EPkę poczułem się jak młode dziecko, które właśnie dostało niezapowiedziany prezent. W dodatku prezent, który się spodobał. 
    O samym zespole nie jestem w stanie za dużo powiedzieć. Brak znaczących informacji na myspace oraz bardzo skromny profil na facebooku. Wiem tylko tyle, że zespół już nie istnieje. Nie należy się jednak załamywać... pod zmienioną nazwą grają dalej.
    Muzyka, którą nagrali na potrzeby wspomnianej EPki wpadają brzmieniem z amerykański rock. Zazwyczaj Wielka Brytania charakteryzowała się znacząco odmiennym brzmieniem od reszty świata, co tutaj zostało lekko zachwiane. Mimo tego, wokal dziewczyny przypominający Janis Joplin, bardzo wzbogaca brzmienie. Trochę gorzej prezentuje się ze swoimi możliwościami męski głos, który raczej jedynie pomaga drobnymi wstawkami.
    Na koniec mogę powiedzieć, że przesłuchanie tej EPki zajmie wam bardzo dużo czasu. Nie da się bowiem zakończyć na jednej serii odtwarzania. Piosenki znajdują się na myspace. Nigdzie indziej nie udało mi się ich znaleźć.
    


Ocena płyty:
Brzmienie: 9/10
Orginalność: 7/10
Wokal: 8/10

Ocena końcowa 8/10

czwartek, 23 lutego 2012

Caddywhompus - cała twórczość

    Na dzisiaj przygotowałem bardzo krótki wpis. Szczęśliwie zawiera on jednak jedną z moich ulubionych kapel. Pochodzą z USA i wydaje mi się, że niestety ani za oceanem ani u nas nie są zbyt znani. A szkoda... Głos wokalisty potrafi rozłożyć na kolana. Z doświadczenia wiem, że podoba się dosłownie wszystkim. Bez wyjątku.
  Niestety nie wiem do końca pod jaki gatunek muzyki można ich przypisać: alternatywa? muzyka psychodeliczna? math-rock? Zdecydujcie sami. Polecam przystąpić do przesłuchiwania.




wtorek, 21 lutego 2012

Maserati - Pyramid Of The Sun (2010)

    Czas powrócić do muzyki bez wokalu. Nie wiem czy ktoś z was lubi szybkie samochody produkowane przez firmę o identycznej nazwie lecz zapewniam, że polubicie muzykę tego zespołu. Muzykę tworzą nie dość, że bardzo dobrą, to dodatkowo bardzo prężnie. Aktualna dłuższa przerwa wynika bardziej z faktu śmierci poprzedniego perkusisty.
    Nie mogę powiedzieć bym słuchał Maserati od bardzo dawna. Mimo tego dość dobrze zdążyłem ich poznać i bardzo mocno polubić. Omawiana płyta była pierwszą z jaką się zetknąłem. Stała się też moją ulubioną. Na drugim miejscu postawić Invention Of The New Season z 2007 roku. Zajmimy się jednak przedstawieniem zawartości płyty.



    Zakładam, że pierwsza piosenka nie przypadnie wam do gustu. Natomiast nr dwa na liście, czyli tytułowa piosenka, to już jest istna bomba. Kilkukrotne przesłuchanie wskazane bezwzględnie. Ta piosenka może zawrócić w głowie a następnie skraść serce. Jeżeli ktoś uzna, że jest to jedyna piosenka z tej płyty, którą może słuchać bez przerwy to polecam zajrzeć do EPki pod tytułem Pyramid Of The Moon i na chwilę tam się rozgościć. Kolejne dwa utwory, które przypadły mi do gustu to They'll No More Suffer From Thirst oraz They'll No More Suffer From Hunger. Nie są one może aż tak powalające ale potrafią sprawić, że poczujemy się znacznie lepiej.



   Cała płyta a przede wszystkim zamykająca płytę piosenka Bye M'Friend, Goodbye została zadedykowana tragicznie zmarłemu perkusiście Jerry'emu Fuchsowi. Zginął on 8 listpada 2009 roku spadając w szybie podczas próby wyskoczenia z zablokowanej windy. Ścieżka perkusji została nagrana przed wypadkiem.


Ocena płyty:
Brzmienie: 8.5/10
Orginalność: 8/10

Ocena końcowa 8.25/10

czwartek, 16 lutego 2012

Band Of Sculls - Sweet Sour

    Band Of Sculls są dość nietypowym zespołem. Ciężko jest ich oceniać gdyż można ich cenić lub w ogóle nie słuchać. Z mojego punktu widzenia są oni na tyle ciekawi i nietypowi, że warto poświęcić im chociaż kilka linijek tekstu.

    Czasami zastanawiam się na ile muzyka BOS mnie pobudza do życia a na ile dołuje i przytłacza. Nawet w jednej piosence potrafią pojawić się skrajne emocje. Bardzo możliwe, że jest to po części świadomym zagraniem. Sprawić by słuchający przechodził między różnymi stanami emocjonalnymi. Nigdy jednak pośród tych wszystkich emocji nie dotarłem do momentu, w którym byłem przepełniony optymizmem, pozytywną energią i chęcią pracy, tak jak chociażby przy Foo Fighters - The Pretender. Każdy przecież szuka motywacji na zimowe dni. Z pewnością jednak takie uczucie nie pojawi się w nim podczas słuchania Sweet Sour.




    Piosenki zachowane są w spójnej koncepcji. Gdzieś przewija się odrobina bluesa, gdzieś znowu pojawia się przyjemny rock o lekko przyciemnionym zabarwieniu. Głosy Russella i Emmy pasują do siebie tak bardzo, że gdy śpiewają razem, mam wrażenie, że słyszę jeden głos a nie złożenie dwóch.

    Ze zbliżającej się płyty najbardziej podobają mi się piosenki Wanderluster, You're Not Pretty But You Got It Goin' On oraz Navigate. Pierwsza z nich jest piosenką o wspomnianych wcześniej, przeplatających się nastrojach. Druga jest chyba najbardziej pozytywną z całego albumu. Natomiast Navigate pozwala przyjemnie wybijać palcami rytm. Dla wielbicieli spokojnej muzyki polecam utwory Hometowns oraz Close To Nowhere.

Ocena płyty:
Brzmienie: 7/10
Orginalność: 8/10
Wokal: 9/10

Ocena końcowa 8/10

środa, 1 lutego 2012

Giraffes? Giraffes! - Pink Magick

    Bardzo długo zbierałem się do tej recenzji. Pierwszym problemem jest zawarcie w słowach muzyki z gatunku math-rock. Ciężko jest zwizualizować sobie ten gatunek inaczej niż całkowity nieład, w którym istnieje cała gama schematów. Abstrakcja? Być może... Zabawa w losowe dobieranie dźwięków? Przypierwszym starciu z pewnością tak... 
Jest jednak coś co pozwala przy tej muzyce pozostać na dłużej i szczerze się przyznam, że nie mam w głowie żadnego argumentu, który kazałby mi oderwać się od tego dziwnego wytworu ludzkiej wyobraźni. Argumentem za jest pewnego rodzaju zaciekawienie, możliwość wyłączenia myśli i szansa oderwania się od codzinnych prawideł muzycznych propagowanych w radio.
    Drugim problemem związanym z szeroko pojętą analizą tej płyty jest mnustwo szczegółów, które trzeba sprawdzić i wybadać. Do tej pory nie wiedziałem, że magia i magia to dwie inne rzeczy. W języku polskim wyraz ten wygląda tak samo. Jednak w języku angielskim występują dwie wersje: magic i magick. Pierwszego z tych słów używa się do określania magicznych sztuczek i do iluzji. Drugie słowo określa tę właściwą magię, którą zajmują się magowie i wiedźmy. Wierzcie lub nie ale cała płyta aż kipi i jednym i drugim rodzajem.


    Niestety nie byłem w stanie wyszperać o którym Kościńskim jest mowa w piosence Koscinski's Requeim For A Golden Chariot. Piosenka mimo wszystko pochłonęła mnie na wiele, wiele godzin. Brzmienie dźwięku jest bardzo czyste. Wpada znacząco w styl, który zawsze lubiłem. Bez wątpienie tak w tej jak i w innych piosenkach z płyty, najwięcej pracy ma zdecydowanie perkusja. Główny rytm, poboczne brzmienie i typowe nieregularne granie należy w dużym stopniu do perkusisty. Gitary bardzo dobrze się w to wszystko komponują tworząc wspaniałe doznania muzyczne dla każdego słuchacza. Bez wątpienia jest to album, który przeniesiony na scenę mógłby powalić mnie na kolana. Odnośnie dużej złożoności i wspomnianej wcześniej nieregularności, padło pytanie na stronie zespołu: "Cześć chłopaki. Zastanawiam się jak długo zajmuje wam nauczenie się piosenki zanim będziecie w stanie zagrać ją na żywo?". Odpowiedź, która padła na długo zostanie w mojej pamięci: "Nie musismy uczyć się grać tych piosenek. To ona muszą nauczyć się nas". Może również math-rock, post rock, progressive rock i wszystkie im podobne muszą się nauczyć naszych gust i zwyczajnie w nie trafić.


Ocena płyty:
Brzmienie: 8/10
Orginalność: 9/10


Ocena końcowa 8.5/10

sobota, 28 stycznia 2012

Blood Red Shoes - Cold

    Po dłuższym okresie Blood Red Shoes wreszcie wyszli ze studia i zabrali ze sobą nowy utwór, który zademonstrowali całemu światu. Piosenka nosi tytuł Cold. Wierzcie jednak, że wcale nie jest ona zimna. Niesie ze sobą dużo energii, mimo że jest dość stonowana jeśli chodzi o tempo. Bez wątpienia brzmienie jest trochę mocniejsze co mam nadzieję utrzyma się na całej płycie. 
Spokojnie mogę powiedzieć, że ponownie nie zawiodłem się na tym duecie.


The D.O.T. - co porabiają Skinner i Harvey

    Dzisiaj tylko krótka wzmianka o tym czym zajmuje się teraz Rob Harvey. Otóż po rozejściu się the music postanowił zacząć współpracę z Mikem Skinnerem. Trochę czasu już im razem zeszło lecz czas ten nie przerodził się w dużą ilość dobrej muzyki. Zobaczcie sami czy ten duet będzie w stanie przebić muzykę z czasów The Music.


Shut up and Keep Talking from THE D.O.T. on Vimeo.